Keflavik / Reykjanesbaer

Startujemy z półwyspu Reykjanesbaer, czyli miejsca w którym zlokalizowany jest międzynarodowy port lotniczy Keflavik (KEF).

Sam półwysep jest tak ponury i przygnębiający, że widząc go podczas podchodzenia do lądowania samolotu można się przerazić, zniechęcić lud dostać depresji. Jest on jednym z najświeższych części wyspy, dlatego ciągle tak surowy.

Większość przeciętnych turystów wynajmuje auto u którejś z dziesiątek bardziej lub mniej markowych i sieciowych wypożyczalni, i stąd rozpoczyna zwiedzanie, kierując się od razu na Golden Circle, czyli tzw. złoty krąg. Jest to kumulacja najciekawszych punktów do odwiedzenia na Islandii w stosunkowo krótkim czasie, bo tak naprawdę starczy na to jeden dzień. 

Ja proponuję inaczej, skoro mamy czas i stosowny pojazd to lecimy z bonusami.

Jeśli lądujemy wieczorem i tego dnia nie chcemy się już za daleko zapuszczać, możemy wyskoczyć na najbardziej wysunięty na północ cypel, za miejscowością Gardur.

Uciekamy tam drogą 45 lub 429.

Jest tam zabytkowa latarnia morska oraz darmowe poletko mogące służyć za camping.

Jest tam też jakieś muzeum z morskimi złomami, jakby już ktoś trafił tam w godzinach otwarcia. (przy campingu jest też darmowa toaleta, jeśli akurat zamknięta to najbliższa znajduje się właśnie w muzeum).

Samo miejsce przyjemne, pod warunkiem że wiatr nie urywa głowy. Można posiedzieć, kontemplować.

Zimą a szczególnie przed wylotem z “zorzowych” polowań, jeśli mamy zapas czasu można tam jeszcze dokonać ostatniej przymiarki na to Zielone Cholerstwo.

Zarówno w samym Gardur i sąsiednim Sandgerdi są też bardziej wyposażone campingi.

 

Dalej.

Z Keflaviku zamiast pakować się na arterię nr 41 na wschód, do cywilizacji, która na Islandii jest chyba najmniej oczekiwanym zjawiskiem, proponuję uciec na południe drogą nr 44, dalej 425 i objechać sobie półwysep wzdłuż wybrzeża do Grindavik’u.

Już na tym odcinku po drodze mamy kilka atrakcji.

 

  • zetknięcie płyt kontynentalnych oraz most Mydlina

    zetknięcie płyt kontynentalnych oraz most Mydlina

Pierwsza z nich i dość istotna dla krajobrazu i historii geologicznej wyspy to Midlina oraz Most America - Europa. Jest to rozpadlina, a raczej początek bruzdy, która powstała na skutek ścierania się płyt kontynentalnych na której leży Islandia. Sama rozpadlina, szczelina albo rów można zaobserwować na powierzchni jeszcze w kilku miejscach na wyspie. Tu jest to dobry wstęp do wyobrażenia i uzmysłowienia sobie skąd się w ogóle taka Islandia wzięła.

 

Dalej, lecimy na południe.

Po prawej stronie ukażą nam się kłęby pary. To integralna część elektrowni geotermalnej umiejscowionej w tym regionie. Skręcamy w prawo w kierunku elektrowni,  kierujemy się dalej, zygzakami jedyną przejezdną oficjalnie opcją w kierunku majaczącej na horyzoncie latarni morskiej, na rozwidleniu prawo - lewo, jedziemy w prawo,  latarnie miniemy po prawej stronie ale jedźmy dalej, w stronę oceanu i sterczących z niego ptasich klifów

To kolejne ciekawe miejsce, które pozwala nam przywitać się z surowym klimatem wyspy, tym bardziej że z reguły tam piździ niemiłosiernie. To dobry chrzest na dalszą część wycieczki. Na jednym z klifów stała kiedyś latarnia, są nawet resztki zabudowań gospodarczych i jakaś tam wspominka na jej temat. Jest też pomnik poświęcony największemu ptaszysku występującemu niegdyś na Islandii czyli Alce Olbrzymiej.

 

Będąc już tam i mając okres letni, więc i pełen zapas czasu możemy się puścić za klifami do drewnianej platformy ze schodami. Poprowadzą nas one w stronę kamienistej plaży, ale zaraz obok jest ukryty jeszcze jeden mały bonusik. Po zejściu ze schodów szukamy ścieżki która ucieka w lewo, a za chwilę przy widocznych sadzawkach natkniemy się na odbudowany basen. Miejsce to kiedyś służyło nauce pływania okolicznym mieszkańcom, a woda w nim była ciepła za sprawą gorących źródeł które tu występowały.

 

  • pole geotermalne Gunnuhver

    pole geotermalne Gunnuhver

Ok, wracamy do rozwidlenia na którym skręciliśmy w stronę latarni i lecimy prosto (nie wracamy jeszcze), kawałek dalej natkniemy się na kolejne z największych osobliwości Islandii, czyli pola geotermalne. To tutaj nosi nazwę Gunnuhver. Takich miejsc na wyspie znajdziemy więcej, każde jest jednak inne.

Teraz możemy wrócić z powrotem do drogi nr 425 i jechać nią dalej na wschód. Kawałek dalej po prawej znowu natkniemy się na znaczek koniczynki - informujący o atrakcji turystycznej. To kolejny zjazd na nasze wcześniejsze pole geotermalne - po prostu dojazd od innej strony.

 

Już kilka km dalej, kolejna niebieska koniczynka zachęci nas do zjazdu w prawo - jeśli mamy czas to oczywiście warto. Będą to osobliwe klify Brimketill z małymi lagunami skalnymi wcinające się w ocean. Jeśli nie ma akurat sztormu i nie zmyje nas z platformy widokowej, a jeszcze pojawi się czynnik absolutnie na Islandii niecodzienny, taki jak słońce, to aż chciałoby się wskoczyć do takiej wanny na parę chwil ;)

 

Ok, nie traćmy za dużo czasu.

 

Kolejnym przystankiem na wschód może być rybacka mieścina Grindavik. Z istotnych punktów w mieście, poza stacją, sklepem, bankiem (gdzie można wymienić walutę, chociaż nie wiem po co to robić) jest na pewno godna polecenia knajpka Fish House / Bar & Grill. Wg. mojego rankingu Fish & Chips na Islandii jest tu mocne 4 na 5, ceny są akceptowane a danie naprawdę świeże.

 

Niedaleko Grindaviku, wyjeżdżając z niego na północ drogą nr 43 i później odbijając w lewo znajduje się chyba najbardziej rozreklamowana komercha Islandii czyli Blue Lagoon.  To czy warto się tam wybrać i zostawić niemałą kwotę za przyjemności - pozostawiam do osobliwych preferencji. Jeśli już, to na pewno warto to sobie zostawić na koniec wyjazdu, na jakąś późniejszą porę kiedy nie będzie już sił na nic więcej albo będziemy chcieli leniwie zmarudzić czas. I oczywiście jeśli Islandia którą zobaczycie wcześniej nie zadowoli waszych wszystkich zmysłów.

 

Z Grindaviku proponuję jechać dalej na wschód drogą 427, wzdłuż wybrzeża. Droga będzie dużo ciekawsza, spokojniejsza i mniej uczęszczana a widoki na pewno wynagrodzą.

  • świeża lawa Fagradalsflajj

    świeża lawa Fagradalsflajj

Kilka kilometrów od Grindaviku przejeżdżać będziemy niedaleko miejsca erupcji wulkanu Fagradalsflajj, który zabawiał turystów od marca do września 2021 roku. W grudniu wulkan został uznany za wygasły, więc w obecnej chwili można się tam zatrzymać jedynie dla pomacania w miarę jeszcze świeżej lawy (w sumie najświeższej obecnie na Islandii). Znaki poprowadzą was do jedynego sensownego parkingu zlokalizowanego najbliżej atrakcyjnych punktów.

 

Jadąc 427 dojedziemy w pewnym momencie do drogi nr 42 uciekającej na północ. Warto się nią nieco zainteresować ponieważ doprowadzi nas do kilku spektakularnych widoczków. Pierwszy to zielone jeziorko, a kawałek dalej kolejny geotermalny obszar Krysuvik. Celem i sensem tej drogi jest jednak spektakularne jezioro Kleifarvatn, przy samej drodze jest kilka punktów aby zatrzymać się i pospacerować po okolicznych skałach albo zejść sobie na dół do tafli jeziora.

Dalsza jazda droga 42 na północ doprowadzi nas do “autostrady” i obwodnicy Reykjaviku, więc jeśli nadal nie jest naszym celem ładowanie się na dość oblegane arterie proponuję cofnąć się do 427 i ciągnąć dalej na wschód do Þorlákshöfn.

Od Þorlákshöfn możemy już uciec drogą nr 38 na północ w stronę Hveragerdi i dopiero stamtąd wbić się na Ring Road - czyli drogę nr 1 - główną drogę okalającą całą wyspę. 

 

Jeśli podoba nam się podróż wybrzeżem to śmiało możemy z Þorlákshöfn pojechać dalej drogą 34 do Eyrarbakki i stamtąd uderzyć na północ do Selfoss. Za Selfoss drogi na południu są już jednopasmowe, a czym dalej będziemy zapuszczać się na wschód tym ruch powinien być mniejszy.

W samym Selfoss możemy także zaliczyć pit-stop, zrobić zaopatrzenie w największym i najtańszym dyskoncie spod bandery świni - czyli Bonusie.

 

Na wysokości Selfoss musimy podjąć decyzję o dalszym kierunku.

Mamy przynajmniej 3 opcje.